Do obejrzenia zachęcił mnie udział Billy'ego Crystala, którego niezmiennie uwielbiam, pomimo paru "nizin" repertuarowych jak "Nawrót depresji gangstera" itp. Generalnie jednak bawi mnie do łez za każdym razem, a jak śpiewa! Film nie należy również do tych najwyższych lotów, ale scenariusz bywa błyskotliwy, choć wątek ze "ostatnim" kowbojem trochę śmieszy. Plus gratka dla fanów Jake'a Gyllenhaala, który ma w tym filmie 11 lat i choć przewija się przez parę minut zaledwie, to jednak jest to jego debiut aktorski.
Ja "Nawrót depresji gangstera" lubię i uważam za jedną z lepszych komedii ubiegłej dekady. Przy serii "Amerykańskich szarlotek" i "Strasznych filmów" "Nawrót..." to arcydzieło - takie moje zdanie. Natomiast za niewypał uważam "Ulubieńców Ameryki". Gdy patrzyłem na obsadę tego filmu, spodziewałem się o wiele więcej. Niestety zawiodłem się :-(.